piątek, 16 lipca 2010

Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki "Upał"


Zawsze uważałem, iż Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego (ur. 1962) nie powinno czytać się wierszami, pojedynczo. Moim zdaniem najlepsza lektura to lektura całego tomiku, od pierwszego wiersza do ostatniego. Najlepiej na raz. Inaczej czytelnik nie uchwyci specyficznego nastroju tej poezji.
W tym roku Biuro Literackie wydało wszystkie tomiki Dyckiego w jednej zbiórczej książce, Oddam wiersze w dobre ręcę. Postanowiłem więc przeczytać Dycia od początku, chronologicznie po kolei. Wydaje mi się, że ta książka opowiada pewną spójną historię jednego człowieka. Ponad czterysta stron, dwie dekady wierszopisarstwa, trzysta osiemdziesiąt dwie piosenki i te same wątki, które się rozwijają, powtarzają, przeplatają: choroba matki, imienne śmierci, śmierci przyjaciół, lubaczowski cmentarz, Pan Bóg, homoerotyzm. Obsesyjnie powtarzające się frazy i melodie. Od kilku dni czytam to jak ogromny poemat (jakże przecież wersyfikacyjnie konsekwentny).
Wbrew swoim przekonaniom puszczam Wam tylko jeden wiersz do przeczytania. Potraktujcie go po prostu jako fragment większej całości. Pierwotnie piosenka ta w tomiku Liber mortuorum (1997) otrzymała numer XXIX, wśród wierszy zebranych jest sto czterdziesta. Wybrałem akurat ten wiersz, ponieważ podobno dziś ma być najgorętszy dzień tego lata.


CXL. Upał


płakaliśmy po osiemnastoletniej Bojarskiej
nic nie rozumiejąc z jej osiemnastu lat
pogrzebanych zbyt nagle żeby nie szukać winnych
tej śmierci na pożółkłych fotografiach

wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy iż stoimy
na lubaczowskiej drodze by pochować
Bojarską w skwarze popołudniowego słońca
które wybiegło skądiś i położyło swoje

ręce na otwartej trumience i bawiło się
sobą w uśpionych włosach Helenki
jakże wesoło bawiło się słoneczko w uśpionych włosach
Helenki i zachęcało nas do wejrzenia w głąb siebie

1 komentarz:

  1. Dycki Ok, ale ma talent do tworzenia najbardziej pretensjonalnych tytułów tomików pod słońcem (upalnym)...

    OdpowiedzUsuń